List trzeci

Patrzę na Twoje zdjęcie...
Jest zima, jesteśmy na spacerze.
Masz na sobie długi płaszcz i czarny kapelusz.
Patrzysz do góry w niebo. Jesteś taki spokojny, pewien siebie, pewien Nas...

Wzruszyłam się...
Wzruszyłam się Tobą...Nami....

Jak to dobrze, że Cię spotkałam tamtego dnia...
Był maj. Było ciepło. Pracowałam wtedy w kwiaciarni.
Było mi smutno, bo niedawno straciłam Mamę... tak bardzo było mi smutno...
Przechodziłeś obok. Miałeś tę swoją czarną skórzaną teczkę,
spodnie jeans i jasną marynarkę, która miała dziurę, pamiętasz?
Zadzwonił Twój telefon, zatrzymałeś się na wprost otwartych drzwi kwiaciarni.
Mogłam więc na Ciebie patrzeć.
Zaintrygowłeś mnie, bo zobaczyłam Twój uśmiech, usłyszałam Twój głos,
taki ciepły, czuły, głos, któremu można zaufać.
Rozmowa zakończona. Telefon chowasz do kieszeni.
Byłam już pewna, że ruszysz do przodu tam, gdzie zmierzałeś.
Patrzę na Twoją twarz, jeszcze chwila i zaczniesz iść...
Wtedy odwróciłeś powoli głowę i spojrzałeś na mnie takim wzrokiem, jakim nikt jeszcze nigdy na mnie nie spojrzał...
Składałam bukiet, upuściłam go na podłogę...
Wszedłeś i zapytałeś, jakie są moje ulubione kwiaty. Powiedziałam, że lubię lilie.
Kupiłeś je i mi je dałeś.
Nie mogłeś wiedzieć, jak się czułam, ani o tym, co się wydarzyło w moim życiu.
Nie wiedziałeś o tym, a mimo to Twoja obecność była dla mnie jak kojący balsam.
Jakby odwiedził mnie ktoś mi bliski, choć wtedy tego nie wiedziałam.

Zobaczyłam Cię jak kogoś, kogo mogłabym tylko wymarzyć,
a miałam szczęście, że okazałeś się prawdziwy...

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz